piątek, 25 marca 2016

Moje rozumowanie wiary

Zbliża się Wielkanoc, więc życzę wszystkim Wesołych Świąt oraz ogromu słodyczy od Zajączka! Chociaż powiem szczerze, dla mnie wszystkie takie święta straciły już wymiar religijny. Kiedyś było inaczej - co niedzielę chodziłem do kościoła, czasami nawet częściej... Byłem ministrantem, lektorem, ale wszystko zmieniło się jakieś 3 lata temu. Zbuntowałem się przeciwko mowie nienawiści, jaką szerzyło wtedy wielu księży (i nadal to robią). Aktualnie jestem na etapie, że nie wierzę w boga jako takiego, raczej w wyższy byt, który nade mną czuwa, ale oceniać mnie będzie dopiero po śmierci. Twierdzę, że nikt na tym świecie nie ma prawa osądzać mnie i mojego postępowania jako geja. Nie jestem przeciwko Kościołowi, ale według mnie powinien zajmować się tylko swoimi sprawami. Sam nie mogę wytrzymać, gdy słyszę wypowiedzi hierarchów kościelnych lub tzw. ludzi Kościoła o środowisku LGBTQ (zawsze obrywa się szczególnie gejom), o zawiązkach partnerskich czy małżeństwach par jednopłciowych, o roli kobiet w społeczeństwie, o aborcji, o gender, o polityce, o ekologii... Dla mnie świat to sfera sacrum i sfera profanum, i jedynym miejscem, gdzie te dwie sfery mogą się przenikać jest mój własny dom. Dlatego też nie rozumiem, jak ktoś może wymagać, bym ja będąc osobą stricte niewierzącą, miał się stosować do praw wyznaczonych przez daną religię, w tym wypadku katolicką. Każdy człowiek ma swoje sumienie i to on sam podejmuje wszelkie życiowe decyzje. Przecież nie wymagam od Kościoła pobłogosławienia mojego związku.

Wiem, że część osób z naszego środowiska jest głęboko wierząca i stoi tak trochę w rozkroku między byciem nieheteroseksualnym a wyznawaną wiarą. Tak zupełnie szczerze, to nie jest to sytuacja do pozazdroszczenia. Nie będę Was namawiać do porzucenia wiary, bo przecież nie o to tutaj chodzi. Uczono mnie, że wszystko, co Bóg stworzył nie jest dziełem przypadku, tylko Jego wielkiego planu. Wydaje mi się, że człowiek nadal jest zbyt głupi, by zrozumieć boskie zamiary. Chrześcijaństwo jako wiara w rzeczywistości nie opiera się na słowach spisanych w Biblii, ale na interpretacji tych słów przez ludzi żyjących w danych czasach. W imię Boga w średniowieczu prowadzono wyprawy krzyżowe, ale czy ktoś wtedy tak naprawdę dowiedział się u źródła, czy Bóg tego chciał? Minie wiele lat i hierarchowie kościelni stwierdzą, że również prześladowanie gejów i lesbijek było błędem. Tak naprawdę ważne jest to, że postępujemy zgodnie ze swoim sumieniem, nie krzywdzimy innych, a nasze serca są pełne wiary w Boga i miłości do drugiego człowieka. Dobrze, że istnieje taka organizacja, jak Wiara i Tęcza, która zapewnia ludziom wierzącym wsparcie. WiT akceptuje seksualność drugiego człowieka i jednocześnie umożliwia jego rozwój duchowy. Ja ze względu na mój wcześniejszy bunt, nie potrzebowałem akceptacji Kościoła, ale rozumiem rozterki tych, którzy w Kościele pozostają. Musicie być silni, przede wszystkim dla siebie.

Pewnie wielu ludzi prawicy, powiedziałoby, że jestem "lewakiem". Dziwne to słowo - to tak jakbym nazwał kogoś "prawakiem"(?). No powiedzcie, brzmi to co najmniej dziwnie, prawda? Rzeczywiście, w zdecydowanej większości spraw mam poglądy lewicowe, ale nie we wszystkich. Wcale nie jestem za wyprowadzaniem religii ze szkół. W latach 80-tych m.in. o to walczono. Powinno się jednak takie lekcje zapewnić także wyznawcom innych religii. Tak się właśnie zastanawiam, czy pod to moje niby-lewactwo podchodzi np. dokarmiane bezdomnych kotów?

4 komentarze:

  1. Jak już wiesz jestem przeciwnikiem kościoła. Chodzę tylko z przymusu na pogrzeb kogoś bliskiego. W styczniu zeszłego roku byłem na pogrzebie babci, a w lutym tego roku dziadka. Do kolejnego pogrzebu mnie nie zobaczą. Podczas modłów nie powtarzam niczego, nie robię znaków, nie klękam. Po prostu siedzę i myślę o niebieskich migdałach. Księży nienawidzę za chytrość do pieniędzy, machlojstwa, pedofilię, nienawiść do ludzi w tym gejów. Ksiądz dla mnie jest nikim. Wielkanoc traktuje jako okazję do jedzenia smakołyków hehe. Wesołych Świąt Miśki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Michał, uogólniasz i wrzucasz wszystkich księży do jednego wora tak, jak wielu ludzi robi z nami. Księża są przekrojem społeczeństwa i jego poglądów, tylko że jest to grupa na tyle specyficzna i hermetyczna, że o tych prawdziwych i z powołania nie słyszymy. Ja naprawdę spotkałem na swojej drodze księży nawiedzonych i bardzo normalnych, otwartych na wszystkich ludzi. Ja w kościele bywam (na pogrzebach, ślubach, komuniach, chrztach albo jutro idę z bratanicą z koszyczkiem), a jak już jestem to robię to, czego kiedyś się nauczyłem. Przeżegnanie się nie stanowi dla mnie problemu - warto czasami pokazać, że jest się ponad to wszystko.

      Usuń
  2. Temat religii jest dosyć delikatny, ale siłą rzeczy obecny. Każdy ma prawo do swoich decyzji, każdy może głosić swoje zdanie. Podziwiam gejów, którzy będąc w związku (rozumiem przez to też bycie aktywnym seksualnie; nie pisze o singlach, ponieważ mogą się powstrzymywać od seksu) są też wierzący. Ja na początku mojego związku byłem bardzo wierzący, teraz już mniej, praktycznie w ogóle. Jednak to, że w życiu poznałem młodych księży, którzy potrafili być na czasie i mieli otwarte umysły, nie skreśla w moich oczach wszystkich księży. Wierzę, że są wśród nich ci z powołania. A wielkim nieszczęściem jest to, że do seminarium trafiają faceci, którzy nie widzą rozwiązania w coming oucie, a w kłamstwie i krzywdzeniu innych dookoła.

    Wybory każdego z nas, takie jak przestanie chodzenia do kościoła, nie biorą się z niczego. Coś musi wpływać na takie decyzje (w końcu większość z nas była wychowana w wierze katolickiej). I można obrażać nas, wmawiać, że jesteśmy skazani na piekło i całe zło świata, ale nikt nas nie zna, nie wie, co przeżyliśmy i czym są spowodowane nasze wybory, więc nie daje mu to prawa do krzyczenia, że my się mylimy, a reszta ma racje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kościół zawsze zachowywał się tak, jakby miał monopol na ocenę moralności wszystkich dookoła i chyba to jest jego największym błędem. Ja też poznałem takich normalnych księży i mam z nimi cały czas jakiś tam kontakt - oni dzięki swojej wiedzy i otwartości na człowieka mogą sprawić, że coś w tej instytucji drgnie.

      Usuń

Nie krępuj się - komentuj, sugeruj, zostaw po sobie ślad...