środa, 27 kwietnia 2016

Zazdrość w związku

Na wstępie chciałem Was przeprosić za to, że tak rzadko się odzywam. Ostatnio w moim życiu dużo się dzieje. Są to rzeczy i pozytywne, i niestety także negatywne. Udało mi się jednak znaleźć odrobinę czasu na napisanie kolejnego posta. Początkowo myślałem, że nie będę mieć większych problemów z regularnym pisaniem, ale okazało się, że byłem w błędzie - praca robi swoje, a każdą wolną chwilę staram się spędzać z moim Skarbem. Obiecuję jednak, że bloga nie porzucę. To nie jest w moim stylu! :)

Tak się właśnie zastanawiam, jak to jest z tą zazdrością w związku i czy "nie ma miłości bez zazdrości". Z jednej strony - gdy jej nie ma, to może to oznaczać, że ufamy partnerowi bezgranicznie lub wg innej interpretacji - w ogóle nam na nim nie zależy. Z drugiej trony, gdy zazdrość jest, możemy myśleć, że partner nam nie ufa albo wręcz przeciwnie - bardzo nas kocha. I bądź tu człowieku mądry! W zasadzie nie samo uczucie zazdrości, ale zachowanie spowodowane tym uczuciem jest tutaj głównym problemem. Nie wyobrażam sobie chorobliwej zazdrości obsesyjnej, bo ona działa na związek destrukcyjnie i prędzej czy później taka para rozstanie się. Zakładając  z góry możliwość zdrady, sami stawiamy związek na straconej pozycji. To jest przypadek, gdy obie osoby nie mają życia. Zazdrosny ma manię zdrady, a ten drugi czuje się osaczony. Jeśli zazdrość zdominuje wszelkie inne uczucia w związku, partnerstwo będzie poważnie zagrożone. Brak zaufania, podejrzliwość, nadzorowanie życia partnera, próby zamknięcia go w złotej klatce – to wszystko jest pochodnym zazdrości. Takie coś nigdy nie jest korzystne dla nikogo. Urządzanie scen zazdrości przy znajomych, szpiegowanie komputera czy telefonu partnera, natarczywe telefony do pracy – wszystko to uderza bezpośrednio w fundamentalne dla istnienia związku obustronne zaufanie.

Ważne jest, by każdy miał w związku swoją życiową przestrzeń. Każdy potrzebuje czasu na swoje własne sprawy, w których obecność drugiej osoby nie jest potrzebna. Może partner ma jakieś swoje osobliwe hobby? Może chciałby się spotkać ze swoimi starymi znajomymi? A może potrzebuje chwili wyciszenia? Kłótnie, zazdrość i wszelkie podejrzenia są tu nie na miejscu. Nie możemy irytować się taką sytuacją, a już ma pewno nie możemy takiej irytacji ostentacyjnie okazywać. W przypadku większości związków odrobina przestrzeni dla każdego z partnerów pomaga w podtrzymywaniu uczucia oraz sprawia, że nigdy nie brakuje im tematów do rozmów. W rzeczywistości nie tylko nasi partnerzy, ale także i my potrzebujemy chwili tylko dla siebie. W przeciwnym razie, będziemy się od siebie oddalać, aż w końcu się rozstaniemy. Przecież nikt z nas tego nie chce. Pamiętajmy też, że obsesyjną zazdrością sami możemy nakłonić do zdrady, na zasadzie - jeśli i tak mnie podejrzewa, to dam mu chociaż prawdziwe powody... Osoba osaczona szukając swojej przestrzeni, właśnie wtedy może skorzystać z pojawiającej się okazji.

Ja i mój partner jesteśmy o siebie zazdrośni, chociaż wydaje mi się, że to On jest bardziej... Uwielbiam te Jego mini sceny zazdrości w domowym zaciszu! Nie wiem, co teraz powiedziałby o mnie mój partner, ale ja Jemu ufam bezgranicznie i wiem, że nigdy by mnie nie skrzywdził. Nie oznacza to jednak, że ja nie jestem zazdrosny - oczywiście, że jestem, tylko że kiedyś starałem się aż tak bardzo wszystkiego nie okazywać, uzewnętrzniać. Teraz już to robię i sam lepiej się z tym czuję, a i mój Skarb jest też spokojniejszy, bo wie, że Go kocham. To chyba zdrowa zazdrość i właśnie takiego uczucia każdemu życzę.

wtorek, 19 kwietnia 2016

Praca, praca, praca

Wiem, ostatnio rzadziej się odzywam, za co bardzo Was przepraszam, ale jest to efekt pracy i wielu nowych obowiązków z nią związanych. Wcale nie narzekam na ich nadmiar. Wręcz przeciwnie - jestem szczęśliwy, że je mam, że mogę realizować się w tym, co kocham. Chyba właśnie o to chodzi w pracy, żeby lubić to, co się robi. A gdy dochodzi jeszcze do tego aspekt sprawiania ludziom małych i dużych przyjemności, wypada się tylko cieszyć, że można w takim procesie uczestniczyć. Oczywiście, jako że jest to mój początek, najpierw muszę się we wszystko wdrożyć, poznać zasady, wyrobić pewne nawyki, ale też i dużo nauczyć... Nawet nie przeszkadzają mi czasochłonne dojazdy :)


Prawdą jest, że nie jest to praca zgodna z moim wykształceniem i wcale nie było tak łatwo ją dostać. Jako laik musiałem wykazać się bardzo dużą determinacją (była to prawie godzinna rozmowa kwalifikacyjna), bo w procesie rekrutacji udało mi się pokonać ludzi po studiach w danej specjalności i nawet z dość pokaźnym zawodowym doświadczeniem. Pokazałem siebie z jak najlepszej strony, pokazałem, że będzie to praca związana z moimi pasjami... W końcu ktoś docenił moje starania i wszystko się udało!!! Teraz muszę tylko wszystkich utwierdzić w przekonaniu, że zatrudniając mnie, podjęli bardzo dobrą decyzję.

Dziś jest 19 kwietnia - są to moje urodziny, ale powiem szczerze, w ogóle nie czuję atmosfery, która kiedyś towarzyszyła mi takiemu świętu... Mam w pracy wolne, ale tak się złożyło, że do godziny 17-18 będę w domu całkowicie sam - nawet nie mam ochoty jakoś się przygotowywać, bo to nie ma sensu... Upiekłbym jakieś ciacho, ale nie mam za bardzo dla kogo... Z moim Skarbem też spotkam się dopiero wieczorem i to albo u Niego, albo gdzieś na mieście - wszystko zależy od pogody. Cały czas dostaję jakieś życzenia, ale pewnie gdyby nie przypominania Facebooka, to praktycznie nikt nie pamiętałby o tym, że akurat dzisiaj mam urodziny. Ja jednak jestem tradycjonalistą i prowadzę kalendarz, w którym mam wszystko zapisane, chociaż i tak zawsze staram się pamiętać najważniejsze dla mnie daty.

Powoli zbliża się południe, a ja nadal chodzę po domu w bokserkach i koszulce do spania. Najśmieszniejsze jest to, że dziwię się partnerowi, że on tak robi :) dzisiaj ja też mogę!!!

czwartek, 14 kwietnia 2016

Wyjść czy nie wyjść?

Wiele osób należących do mniejszości seksualnej zadaje sobie pytanie: "Wyjść z szafy, czy w niej pozostać?". Wszystko to zależy od sytuacji danej osoby. Jeśli wiesz, że nastroje w Twoim domu są wrogie środowisku LGBTQ, nie powinieneś ryzykować kłótni czy wyrzucenia z domu - lepiej zrobić to w momencie, gdy już się usamodzielnisz. Jeśli jednak wiesz, że Twoi rodzice są nastawieni pozytywnie bądź neutralnie, możesz zastanowić się nad ujawnieniem swojego sekretu. Rozważ najpierw wszystkie za i przeciw. To nie jest tak, że musisz to zrobić - nie ma żadnego obowiązku. Jeśli nie czujesz się na siłach, bo jednak taka decyzja wymaga odwagi, to tego nie rób. Zawsze możesz poczekać na dogodniejszy moment. Nawet w przypadku rodziców, którzy są normalnymi, kochającymi nas ludźmi, możemy spodziewać się różnych reakcji - od wsparcia aż po kłótnie. Nigdy niczego nie możemy być pewni. Tak naprawdę to, z kim się spotykasz, z kim sypiasz, jest Twoją prywatną sprawą i nikomu nie musisz tego ujawniać. Tylko od Ciebie zależy, w jakim stopniu swoją prywatnością będziesz dzielić się z otaczającymi Cię ludźmi, zarówno bliższymi, jak i dalszymi.

Sam coming out jest jednym z ważniejszych wydarzeń w naszym życiu. Skrywanie się często prowadzi do frustracji, bo przecież zawsze ktoś może nas zobaczyć w jednoznacznej sytuacji. Wszystkie sekrety, tajemnice i niedopowiedzenia tak naprawdę niszczą człowieka od środka. Niemożność bycia całkowicie szczerym z najbliższymi sprawia, że stajemy się bardziej skryci, zaczynamy oddalać się od rodziny i przyjaciół. To zrozumiałe, że boimy się ich reakcji. Obawiamy się odrzucenia. Z drugiej strony jednak, gdy dokonamy coming outu jest nam lżej.  Dla wielu wyjście z szafy jest pozbyciem się ogromnego balastu, który przez lata nosiło się na plecach. Najważniejsze jest to, by żyć w zgodzie z samym sobą. Jeśli już zdecydujecie się na wyjście z szafy, to życzę każdemu z Was, byście spotkali się z pełną akceptacją otoczenia - to wcale nie jest tak wiele, ale naprawdę daje dużo szczęścia.

Z mojego punktu widzenia wyglądało to tak... Takie życie w ukryciu mogłoby sprawić, że popadłbym w depresję, a strach przed przypadkowym wyoutowaniem pewnie często byłby dla mnie paraliżujący. Ja zdecydowałem się na coming out wśród najbliższych, tzn. rodziców, rodzeństwa i ich rodzin oraz przyjaciółki. Akurat ja sam przeliczyłem się z moją oceną podejścia rodziców do posiadania syna-geja. Może nie liczyłem na entuzjazm i zadowolenie z powodu mojego otwarcia się, ale myślałem, że otrzymam chociaż jakieś wsparcie. Niestety, nie doczekałem się go. Mimo iż sytuacja w moim domu nie należy teraz do najlepszych, to ani przez chwilę tego nie żałowałem. Sam jestem bardzo entuzjastycznie nastawiony do świata, więc non stop uświadamiam najbliższych, że nic nie straciłem na wartości - ciągle jestem tym samym człowiekiem, co przed coming outem. 

Cały czas zastanawiam się nad szerszym wyjściem z szafy wśród bliższych znajomych, ale wszystko jest kwestią dłuższych przemyśleń. Myślę, że jestem już w tym momencie swojego życia, że mógłbym podzielić się swoją prywatnością z kolejną grupą - np. bardzo dobrych znajomych z czasów licealnych, z którymi do teraz utrzymuję kontakt.  Na pytanie "Czy masz już dziewczynę?", zawsze odpowiadam z rozbrajającą szczerością "Nie mam" :) aż chciałoby się powiedzieć, że mam za to wspaniałego chłopaka... I taki moment w końcu nadejdzie!

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Obalamy stereotypy

Mój ostatni post dotyczył związków partnerskich i małżeństw jednopłciowych. Teraz chciałbym pobawić się w obalanie stereotypów i odrzucanie nietrafionych argumentów na temat takich związków. Wszyscy dobrze wiemy, że nie ma nic gorszego, jak posługiwanie się nieusprawiedliwionymi stereotypami, a właśnie z takimi argumentami najczęściej spotykamy się w wypowiedziach homofobów. Wszystkie one biorą się z nieznajomości naszego środowiska, które przez lata było spychane do podziemia, albo też mają źródło w elementarnych brakach w wiedzy, jakie powstały jeszcze w czasach szkolnych. 

No to zaczynamy obalanie, czasami takie trochę z przymrużeniem oka:
  1. Jednopłciowe związki chcą zniszczyć rodzinę rozumianą jako rodzinę kobiety i mężczyzny - oczywiście ja i mój partner jako nadrzędny cel naszego istnienia postawiliśmy sobie zniszczenie wszystkich rodzin nas otaczających. Naszym związkiem chcemy zniszczyć rodziny naszych rodziców, braci i sióstr, kuzynek i kuzynów, wszystkich przyjaciół... Oczywiście nie mam zielonego pojęcia, w jaki sposób mielibyśmy tego dokonać, ale na pewno każdy homofob wie to już od dawna. Pisząc to, aż sam się do siebie śmieję, bo tylko człowiek chory może coś takiego wymyślić
  2. Bóg sprzeciwia się związkom między osobami tej samej płci - nawet jeżeli się sprzeciwia, to jak ma się to do Jego nieomylności? Czy Bóg w takim razie popełnił błąd, że stworzył gejów? Czy więc katolicy sugerują, że jednak Bóg się pomylił? A jak wygląda postępowanie wg drugiego Przykazania miłości - "Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego"? Patrząc na nienawiść w oczach wielu "prawdziwych" katolików twierdzę, że do boskiego prawa stosują się wybiórczo. Moim kontrargumentem jest też fakt, że nie każdy musi być katolikiem. Mogę być też wyznawcą innej religii lub nie wierzyć w ogóle. Prawo boskie dotyczy tylko ludzi Kościoła, a że moje sumienie jest wolne od indoktrynacji, więc takie argumenty do mnie nie trafiają.
  3. Homoseksualiści nie tworzą trwałych związków - skąd takie twierdzenie? Ja i mój partner jesteśmy już razem prawie dwa lata - mamy wspólne plany, razem podejmujemy wszystkie decyzje, jesteśmy szczęśliwi... Znam gejów w związkach z wieloletnim stażem. Faktem jest, że przez to, iż nie możemy być ze sobą formalnie, to nie obejmują nas żadne statystyki i nie ma możliwości sprawdzenia długości trwania naszych związków. Może właśnie stąd bierze się ten argument? Znam też osobiście osoby heteroseksualne, które nie dotrwały razem nawet do swojej pierwszej rocznicy ślubu. Powiem więcej - były już po rozwodzie. Mam też w rodzinie kuzyna, który odwołał ślub na trzy miesiące przed uroczystością, bo okazało się, że narzeczona znalazła sobie innego. Czy zatem argument o nietrwałości związków gejów jest trafiony? Oczywiście, że nie. 
  4. Dzieci wychowywane przez parę gejów czy lesbijek też będą homo - a czy wszystkie dzieci wychowywane przez heteroseksualnych rodziców są hetero? Oczywiście, że nie, bo moi rodzice są hetero, moje rodzeństwo jest hetero, a ja jestem homo. Każdy rodzi się już jego własną orientacją seksualną i nikt nie jest w wstanie tego zmienić. Tak samo ma się to do dzieci w związkach homoseksualnych. Argument o braku wzorca matki czy ojca w tęczowej rodzinie jest również nietrafiony. Obecnie wiele dzieci jest wychowywanych w rozbitych rodzinach, przez samotne matki czy samotnych ojców, a w tym wypadku nikt przeciwko nim takich dział nie wytacza. Jeżeli ktoś nie potrafi tego zrozumieć, to powinien chociaż zaakceptować taki stan rzeczy i udawać światłego człowieka. W dzisiejszych czasach bycie debilem jest passe.
  5. Z homoseksualnego związku dzieci nie będzie - to jest prawdą, ale wiele polskich małżeństw nie ma dzieci, bo albo ich nie chce, albo nie może mieć. Czy w takich przypadkach także twierdzi się, że nie mogą one istnieć? Przecież reprodukcja nie jest jedynym sensem istnienia człowieka. Po to mamy mózg i rozum, żeby z nich korzystać - osobom z nich niekorzystającym przypominam, że organ nie używany zanika :) Tak sobie czasami myślę, że może istnienie gejów i lesbijek miało ograniczyć przyrost naturalnych i opóźnić przeludnienie Ziemi, więc dlatego nie możemy mieć dzieci. Nigdy nic nie wiadomo...
Wymienione przeze mnie argumenty i stereotypy są najczęściej używane przez osoby, które sprzeciwiają się jakimkolwiek formalnym związkom jednopłciowym. Wygląda to trochę tak, jak wielokrotne trafianie kulą w płot. Przeraża mnie indolencja umysłowa niektórych ludzi, ale tak naprawdę, to nie wiem czy z tego powodu powinienem śmiać się, czy płakać. Niektórzy zachowują się tak, jakby nieustannie mieli klapki na oczach i z uporem maniaka twierdzili, że białe jest czarne a czarne - białe. Ja nikomu pod kołdrę nie zaglądam, niczego nie nakazuję, więc liczę na to, że i w stosunku do mnie nikt takich uwag nie będzie kierował.

P.S. Muszę się pochwalić... W końcu się udało!!! Mam pracę i to taką wymarzoną, zgodną z moimi zainteresowaniami!!! Nawet nie wiecie, jak bardzo się cieszę!!!

piątek, 8 kwietnia 2016

O związkach partnerskich i małżeństwach

Wiele osób twierdzi, że związek partnerski czy małżeństwo jest tylko papierkiem, który tak naprawdę nic nie wnosi w życie pary homo- czy heteroseksualnej. Owszem, wnosi i to bardzo dużo. Najważniejsze jest to, że taki papierek daje pewne prawa, których inną drogą nie nabędziemy. Nawet jeśli jesteśmy parą wiele lat, a nasi znajomi i rodzina traktują nas jak małżeństwo, to jednak wg prawa nadal jesteśmy dla siebie osobami obcymi. Co z tego, że wspólnie prowadzimy gospodarstwo domowe, dbamy o siebie z zdrowiu i w chorobie - dla tych wyżej nic to nie znaczy.

Wyobraźmy sobie sytuację, w której nasz partner leży nieprzytomny w szpitalu, a nam, jako osobom obcym, nikt nie chce udzielić żadnej informacji o jego stanie zdrowia. Byłaby to ogromna męka. Jeszcze w sytuacji, w której rodzice partnera akceptują nasz związek nie byłoby tak źle, ale dobrze wiemy, że często życie pisze własne scenariusze. Ja mam poważne wątpliwości co do tego, jakby to wszystko wyglądało, gdybym to ja leżał w szpitalu. Moi rodzice nie akceptują naszego związku, więc może być w tej kwestii różnie. Nie chcę, aby mój partner kiedykolwiek czegoś takiego doświadczył, więc nie mogę chorować.

Podobnie sprawa wygląda w przypadku śmierci partnera. My oczywiście planujemy żyć długo i szczęśliwie, ale przypadki chodzą po ludziach. W sytuacji, gdy jeden z partnerów umiera, drugi automatycznie nie dziedziczy jego majątku. Ba! Nawet nie ma do niego żadnych praw. Gdy spisało się testament, nikt już nie może mieć wątpliwości, że spadek nam się należy, ale trzeba zapłacić ogromny podatek jako osoba niespokrewniona (w końcu bez "papierka" jesteśmy dla siebie osobami obcymi). Trzeba także pamiętać, że istnieje też coś takiego jak zachowek, który należy się np. rodzicom partnera. Jeśli nie zostali ujęci w testamencie, to mogą, ale nie muszą z tego prawa korzystać. Wszystko zależy od ich dobrej woli. Nawet w kwestii pochówku partnera, będąc osobą obcą nie możemy podjąć żadnej decyzji, bo nie jesteśmy rodziną. Wszystko zależy od dobrej woli rodziny zmarłego partnera.

Także załatwianie spraw urzędowych jest łatwiejsze, gdy ma się papierek. Zwykłe urzędowe pełnomocnictwo, np. związane z rejestracją samochodu, dla osób najbliższych jest bezpłatne, natomiast w innych przypadkach wymagane jest uiszczenie opłaty skarbowej. Także na poczcie nie wydadzą nam listu poleconego adresowanego do partnera, bo osobom obcym takie prawo nie przysługuje. Nie ma też możliwości wspólnego rozliczania się z Urzędem Skarbowym.

Tak naprawdę sprawy te nie dotyczą tylko par homoseksualnych, ale także par heteroseksualnych, które z różnych względów nie chcą sformalizowania swojego związku. Życie "na kocią łapę" nie daje żadnej stabilizacji i w rzeczywistości niczego w życiu nie zapewnia. Można powiedzieć drugiej osobie "kocham Cię" i przyrzec, że będzie się razem aż do śmierci, ale takie wyznanie ma znaczenie tylko dla nas. Przecież nawet rozstanie w związku nieformalnym nie ma takich konsekwencji, jakie niesie za sobą prawnie określony rozwód.

W praktyce można oczywiście spisać u notariusza wszelkie pełnomocnictwa, np. o udzielaniu informacji o chorobie i pobycie partnera w szpitalu, ale to wszystko wiąże się z kosztami. Nie każdego jednak stać na spisanie takiej i innych potrzebnych umów. My pewnie zdecydujemy się na spisanie u notariusza tzw. "umowy partnerskiej" (wzorem chłopaków z Mojego Wielkiego Krakowskiego Wesela), bo chcemy zapewnić sobie w miarę normalne funkcjonowanie w tym państwie. Wtedy pozostanie nam tylko czekać na zmianę polskiego prawa. 

środa, 6 kwietnia 2016

Jak walczyć z nieśmiałością?

Tak naprawdę nieśmiałość rządzi się własnymi prawami. Ponad połowa ludzi na całym świecie ma mniejsze lub większe problemy z nieśmiałością. Utrudnia ona poznawanie nowych ludzi, zawieranie przyjaźni i uniemożliwia czerpanie jakiejkolwiek satysfakcji z podejmowanych działań. Nieśmiali nie potrafią wyrażać swoich opinii, domagać się swoich praw... Osoby nieśmiałe często są przeświadczone o swojej niskiej wartości, samotne i pozbawione radości życia. Niewiele też potrzeba, by je zawstydzić.

Od kiedy pamiętam, zawsze należałem do osób nieśmiałych, skrytych i wstydliwych względem innych ludzi. Na szczęście moja przypadłość dotyczyła tylko jednego aspektu życia. Nigdy nie uzewnętrzniałem swoich uczuć i emocji, a wręcz przeciwnie - tłamsiłem je w sobie tak, by nikt niczego nie zauważył. W relacjach z drugim człowiekiem zawsze byłem wycofany, nie potrafiłem się przełamać, by być pierwszym, który zagada - bez względu na to czy to kobieta, czy mężczyzna. Oczywiście, po jakimś czasie, gdy czułem się przy danej osobie pewnie mogłem rozmawiać bez żadnych oporów. Przy znajomych problem nieśmiałości znikał, ale cały czas borykałem się z brakiem pewności siebie w sytuacjach, gdy chciałem komunikować się z osobami mi nieznanymi. Pewnie takie moje zachowanie sprawiło, że przez całe życie nie potrafiłem zawiązać przyjaźni. Zawsze pozostawałem na etapie kumplostwa. Myślałem, że problem nieśmiałości występuje u mnie tylko w relacjach bezpośrednich, tj. twarzą w twarz, ale okazało się to być nieprawdą. O ile jeszcze założenie profilu na portalu randkowym nie było problemem, o tyle już nigdy nikogo nie zagadałem pierwszy. Zawsze wyczekiwałem momentu, gdy ktoś się do mnie odezwie. Nie twierdzę, że źle na tym wyszedłem, bo w ten sposób poznałem mojego Skarba, ale myślałem, że potrafię bardziej się przełamać. 

Teraz jest już inaczej. Wydaje mi się, że mnie osobiście pewności siebie w relacjach z innymi dodał coming out i życie wg własnego JA. Wyglądało to trochę tak, jakby spadł ze mnie wielokilogramowy balast, który dotąd nosiłem na plecach. W zmienianiu siebie pomogła mi też zmiana nastawienia do życia - po prostu cieszę się każdym dniem, a przy okazji potrafię już odezwać się pierwszy, zagadać, dopytać o coś...

Jak sobie pomóc? Poniżej znajdziecie kilka sposobów:
1. Najważniejszą rzeczą w walce z nieśmiałością, jest przyznanie się do tego. To tak, jak z nałogami - musisz zdać sobie sprawę z tego, że masz problem. Dopiero wtedy możesz zacząć doceniać siebie i swoje zalety. Powinieneś uświadomić sobie, że jesteś osobą wyjątkową.
2.  Spisz swoje marzenia i pomyśl, jak możesz je zrealizować - GIF właśnie odnośnie tego punktu :D
3. Uśmiechaj się, bo uśmiech to najpotężniejsza broń w relacjach międzyludzkich.
4. Trenuj sposób wysławiania - staraj się mówić płynnie, bez zająknięcia czy słynnego "yyy...".
5.  Nie myśl "Co pomyślą o mnie inni ludzie?". Tak naprawdę ludzie częściej myślą o sobie samych, a nawet jeśli ktoś zauważy Twój ewentualny błąd, to szybko o nim zapomni, bo przecież każdy ma swoje sprawy na głowie.
6. Stosuj metodę małych kroków - nie od razu Kraków zbudowano. Pamiętaj, że tylko sytuacje, w których czujesz się niepewnie nauczą Cię czegoś nowego. Możesz zapytać przypadkowych przechodniów o godzinę, o drogę w dane miejsce. Zobaczysz, że rozmawiając z kolejnymi osobami stajesz się coraz bardziej otwarty, a sama rozmowa jest już łatwiejsza.
7.  Porównuj się, ale tylko ze sobą. Staraj się być lepszym nie od kogoś, ale od siebie sprzed tygodnia.
8. Zauważ, że postawa ciała i kontakt wzrokowy potrafią zdziałać cuda. Osoba przygarbiona, nerwowo przebierająca palcami i unikająca kontaktu wzrokowego nie jest osobą godną uwagi, bo brak jej pewności siebie.

Mam nadzieję, że jeśli tylko borykacie z takim problemem, to uda się Wam go przezwyciężyć tak, jak ja to zrobiłem. Nieśmiałość często bywa paraliżująca, ale nie możemy pozwolić, by zawładnęła naszym życiem. Musimy wziąć wszystko w swoje ręce, bo przeciwnym razie okazje takie, jak randka z przystojniakiem czy dobra praca, mogą uciec nam sprzed nosa.

poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Gdzie znaleźć drugą połówkę?

Gdy jest się gejem wcale nie jest tak łatwo znaleźć partnera. W odróżnieniu od heteroseksualnych kobiet, my nie możemy z góry zakładać, że prawie każdy mężczyzna jest nasz. Gdzie w takim razie można spotkać drugą połówkę? W internecie czy na żywo? Pewnie takie tematy powstawały już nie raz, ale postaram się przekazać Wam mój punkt widzenia.

Podstawowym miejscem, gdzie spotykamy innych gejów, jest szeroko pojęta ulica. Na ulicy, w tramwaju, w autobusie, w szkole, na uczelni czy w pracy - wszędzie tam możemy trafić na kogoś takiego jak my. Oczywiście nikt nie ma wypisanego na czole hasła "Jestem gejem", więc często bywa tak, że nawet o tym nie wiemy. Chociaż czasami jest tak, że gdy spojrzenia się spotkają wszystko już wiemy. Ja raczej nie nie zaryzykowałbym przypadkowego podrywania heteryka - w tym momencie spaliłbym się ze wstydu. Takie ryzykowanie może się też skończyć różnie - od przyjęcia tego jako komplement aż po agresję słowną i fizyczną. Jeśli jesteście odważni, a Wasz gej-radar z dużym prawdopodobieństwem wyczuwa, że ten ktoś jest gejem, to możecie "uderzać". Jak rozmawiać? Recepta jest prosta - bądźcie sobą! Nikogo nie udawajcie!

Możecie także wybrać się do branżowego klubu - niestety takie istnieją tylko w dużych miastach. Ja jakoś nie należę do ludzi imprezowych, więc za takimi miejscami za bardzo nie przepadam, ale kto wie, może kiedyś z partnerem jeszcze je polubimy... Pewnie pomyślicie, że wszyscy szukają tam tylko dobrej zabawy i kandydatów na szybki seks. To nie jest prawda - tacy ludzie po prostu trafiają się wszędzie. Wbrew panującej opinii, w branżowych klubach nie są oni większością. Oczywiście, idąc do takiego klubu w celu znalezienia drugiej połówki trzeba już na samym początku postawić sobie granice, trzymać się pewnych wewnętrznych zasad i nie dać się zwieść notorycznym podrywaczom. Miejcie oczy szeroko otwarte, bo potencjalna druga połówka może siedzieć lub tańczyć bardzo blisko Was.

Na czacie tak naprawdę bardzo trudno znaleźć kogoś, kto szuka związku i tak zupełnie szczerze, to takich miejsc nie polecam. Ze względu na totalną anonimowość czaty nie sprzyjają budowaniu stałych relacji z kimkolwiek - chyba, że chodzi o seks-układ :P Wygląda to trochę tak, jak szukanie igły w stogu siana... Bardzo podobnie wszystko wygląda z użytkownikami Grindra, więc o nim rozpisywać się nie będę. Chociaż bardzo podoba mi się informacja o czasie jaki potrzebujemy, by dotrzeć do drugiej osoby. Pomysłowe!

Portale randkowe jak Fellow, PlanetRomeo czy Kumpello oczywiście posiadają tysiące profili gejów. Takie portale to chyba najpopularniejsze miejsca do łączenia homoseksualistów w pary. Także Facebook oferuje nam wiele grup, którymi członkami są geje. Może czasami warto do kogoś napisać? Prawdę mówiąc, to nie wyobrażam sobie, jak wyglądało szukanie drugiej połówki w świecie przed dobą Internetu. Ja i mój partner poznaliśmy się na Fellow, więc osobiście mamy do tej strony wielki sentyment. Na portalach zawsze trzeba stworzyć profil (to, co wpiszecie w kolejne rubryczki, pozostawiam Waszej inwencji i zachowawczości). Zawsze trafiają się propozycje seksu - można je zignorować lub podziękować i nie skorzystać (w końcu szukacie drugiej połówki). Będą osoby, z którymi będziecie prowadzić luźne i takie poważniejsze rozmowy. Pamiętajcie, że niepowodzenia nie mogą Was zniechęcić. Nie ma nic gorszego, jak się poddać! W końcu traficie na tego jedynego. Jak tutaj rozmawiać? Taka sama recepta - bądźcie sobą! W spotkaniu "na żywo" i tak wszystko wyjdzie na jaw.

Tak więc, jeśli już macie partnera, to cieszę się razem z Wami, a jeśli jeszcze nie macie, to zabierajcie się do roboty - mamy w końcu wiosnę! Wszystko budzi się do życia!

niedziela, 3 kwietnia 2016

Nie toleruję nietolerancji!

                                ...czyli:
                                           - homofobii
                                           - bifobii
                                           - transfobii
                                           - rasizmu
                                           - ksenofobii
                                           - antysemityzmu
                                           - nacjonalizmu
                                           - seksizmu
                                           - hejtu
                                           - przemocy
                                           - znęcania się nad zwierzętami
                                           - fanatyzmu
                                           - wandalizmu

Jestem nietolerancyjny i się tego nie wstydzę!!!

A teraz powiedzcie mi, czy coś ze mną jest nie tak?



piątek, 1 kwietnia 2016

Kosmetyki geja

Właśnie zdałem sobie sprawę, że moja łazienkowa szafka na kosmetyki już nic więcej nie pomieści, tzn już od dawna nie mieści, bo część kosmetyków trzymam w swoim pokoju... Nie powiem, że jakoś przesadnie o siebie dbam. Po prostu zawsze staram się wyglądać i pachnieć dobrze. Mimo wszystko uzbierałem pokaźną kolekcję różnego rodzaju preparatów. Oczywiście wszystkich nie używam, bo jak można używać czterech kremów do rąk, trzech szamponów, siedmiu wód toaletowych albo trzech balsamów po goleniu? W życiu codziennym wyznaję chyba powszechną zasadę - korzystam głownie z tego, co mam pod ręką, bo nie chcę tracić czasu na poszukiwania tej jednej konkretnej rzeczy. Z drugiej strony jednak - wszystko się kiedyś zużyje :)

Tylko się teraz nie śmiejcie, ale policzyłem wszystko (sam w to nie wierzę) i podzieliłem na kilka grup:
* Prysznic/kąpiel - 2 żele po prysznic, 1 olejek do kąpieli, 1 żel do higieny intymnej
* Włosy - 3 szampony, 2 odżywki do włosów, 1 wosk do stylizacji
* Twarz - 2 żele do mycia twarzy, 1 płyn micelarny, 2 maseczki do twarzy, 3 kremy do twarzy, 2 peelingi do twarzy
* Dłonie - 4 kremy do rąk, 1 peeling do rąk, 1 odżywka do paznokci
* Ciało - 1 peeling do ciała, 1 balsam do ciała, 2 kremy do stóp i pięt
* Golenie - 1 balsam ułatwiający golenie, 2 żele do golenia, 3 balsamy po goleniu, 2 preparaty zmiękczające zarost
* Perfumy - 7 wód toaletowych, 4 dezodoranty w sprayu, 2 antyperspiranty w sztyfcie i 1 w kulce
* Inne - 1 żel intymny, 3 sztyfty do ust, 2 kremy do depilacji.

Aż sam się dziwie, skąd to wszystko się wzięło. Rzeczywiście zdarza mi się zająć łazienkę na godzinę (albo dłużej) i dla domowników jest to już problem, ale czasami muszę o siebie bardziej zadbać. To "czasami" to tak 2-3 razy w tygodniu. Nie stoję godzinami przed lustrem, nie bawię się w układanie włosów, za to strasznie długo się golę (po prostu robię to bardzo dokładnie)... Sam proces kupowania danego kosmetyku poprzedzony jest małym internetowym rekonesansem oraz już w samej drogerii - szczegółowym czytaniem etykiet. Nigdy nie kupuję produktów testowanych na zwierzętach. Moja szwagierka jest kosmetologiem, więc korzystam z jej doświadczenia i podpowiedzi. Ważne jest, by znaleźć najkorzystniejszy stosunek jakości do ceny. Jestem zdania, że nie warto za nic przepłacać. Chociaż czasami, jeśli preparat jest naprawdę najlepszy, to wolę zapłacić nawet dużo więcej i być pewnym, że sobie nie zaszkodzę. Idealnym rozwiązaniem byłaby możliwość korzystania z próbek produktów, ale z tym akurat zawsze jest problem.

Cały czas rynek kosmetyków męskich jest bardzo ubogi. Co prawda, wszystko idzie w dobrą stronę, ale nadal czasami muszę kupować kosmetyki z działów damskich, bo tam oferta jest duuużo lepsza. Oczywiście cera mężczyzny różni się od cery kobiety, ale przy niektórych preparatach nie ma to większego znaczenia. Pewnie często z partnerem dziwnie wyglądamy, gdy tak przeglądamy kremy, maseczki czy peelingi, ale już przestaliśmy się tym przejmować. Rzeczywiście, jest coś w tym, że gej dba o siebie bardziej niż przeciętny mężczyzna. Nie da się tego ukryć. Na szczęście i tu wszystko się zmienia. Także mężczyźni heteroseksualni zaczynają o siebie dbać i co najważniejsze - już tak się tego nie wstydzą. Naprawdę nie ma w tym nic wstydliwego czy niemęskiego. Wręcz przeciwnie - prawdziwy mężczyzna nigdy nie powinien obawiać się korzystania z kosmetyków, bo to właśnie one tę męskość mogą podkreślić. I wcale nie mówię tego tylko ze względu na Prima Aprillis... :D