Wszyscy wiemy, co w zeszłym tygodniu wydarzyło się w Brukseli i czego świadkami byli mieszkańcy Paryża w listopadzie ubiegłego roku. Ja mimo wszystko nie zmieniłem swojego zdania na temat przyjmowania imigrantów do naszego kraju. Nawet nie wyobrażamy sobie, co czują ludzie uciekający z ogarniętego wojną kraju. Jesteśmy zbyt młodzi, by mieć takie doświadczenia. Moi dziadkowie znają to z autopsji, bo przyszło im żyć w czasie wojny, ale już na pewno wielu z Waszych dziadków miało to szczęście, że urodziło się po wojnie. Nigdy nikomu nie życzę źle. Chciałbym, by każdy mógł wieść szczęśliwe życie ze swoją rodziną wśród przyjaźnie nastawionych ludzi. To wcale nie jest tak wiele, jak mogłoby się wydawać...
Jeśli ktoś myśli, że do Europy przyjeżdżają tylko ludzie niewykształceni, bez żadnych ambicji, ale za to z chęcią wykorzystania naszych systemów opieki społecznej, to jest w wielkim błędzie. No dobra - część z nich na pewno, ale nie wszyscy. Widziałem już nie jeden reportaż o uchodźcach i powiem szczerze, naprawdę żal mi tych ludzi. Mieli w np. w Syrii swoje życie, rodzinę, przyjaciół, pracę, dom, ale nagle musieli wszystko zostawić i uciekać. Uciekli, bo chcieli uniknąć śmierci z rąk obcego człowieka, ale często także sąsiada a nawet kuzyna. W Syrii walczą przeciwko sobie trzy obozy - rządowy z żołnierzami i państwową bronią, opozycyjny zaopatrywany szczątkowo przez państwa zachodnie i tzw. Państwo Islamskie z ich fanatykami. Najchętniej każdy walczyłby po stronie opozycji, ale tak naprawdę nie ma czym walczyć. Wielu z tych, którzy przyjechali do Europy to prawnicy, lekarze, nauczyciele, inżynierowie... Gdyby teraz zginęli, kto miałby w przyszłości odbudowywać kraj, kto miałby być jego inteligencją?Nie raz łza w oku mi się zakręciła. Nie mogło być inaczej, gdy słyszy się historię, w której jeden uchodźca (student) kupuje drugiemu (także studentowi) kurtkę zimową, bo tego na nią nie stać, a przecież jest zima. Czy tak zachowują się ludzie opętani fanatyzmem religijnym? Albo małżeństwo... Ona - przedszkolanka w ciąży, córka parlamentarzysty, on - prawnik, syn lekarza. Uciekli do Niemiec, ale na samą "podróż" wydali wszystkie swoje oszczędności - równowartość ok. 120 tys. zł. Teraz ona liczy na nostryfikację syryjskiego dyplomu, ale on nie ma szans na pracę w zawodzi prawnika. W końcu prawo syryjskie różni się od niemieckiego, więc zaczyna tak naprawdę od zera. Czy o to chodzi tym ludziom? A wiecie co ich wszystkich łączy? To, że chcą wrócić do swoich starych domów (jeżeli jeszcze istnieją) i pracować dla dobra swojej ojczyzny.
I teraz wrzucajmy wszystkich do jednego worka tak, jak inni robią to z nami. Może mało krytycznie podszedłem do tematu, ale według mnie świat nie jest czarno-biały. Ważne, by w całej tej trudnej sytuacji zauważyć drugiego człowieka...












