W ostatnim czasie miałem bardzo dużo na głowie: praca i szkolenie w Warszawie, przygotowania do wesela brata, samo wesele + poprawiny, a po weselu dopadła mnie angina i wylądowałem w łóżku... Na tym wszystkim bardzo ucierpiał mój Skarb, bo nie miałem dla Niego zbyt wiele czasu. Powiedziałbym nawet, że to było takie "prawie nic". Chyba więcej czasu widzieliśmy się w pociągu, gdy razem jechaliśmy do pracy. No chyba, że policzymy jedną noc, którą udało nam się razem spędzić... Ale wszystko po kolei...
Wesele, jak wesele - ludzie się dobrze bawili. Zespół mieli naprawdę świetny - wszyscy go chwalili. Ja niestety nie miałem z kim się bawić, więc siedziałem i siedziałem... Powiem tak, było mi smutno, że całe nasze kuzynostwo zostało zaproszone z osobami towarzyszącymi, a na moim zaproszeniu byłem tylko ja. Nie oczekiwałem od mojego brata (nomen omen homofoba), zaproszenia mnie z moim partnerem, ale byłoby miło mieć kogokolwiek, z kim mógłbyś pogadać i trochę potańczyć, żeby nikt potem nie mógł mi zarzucić, że jest ze mną coś nie tak. Wiadomym jest przecież, że nie przyszedłbym z moim Skarbem, bo to nie na nas miała być skupiona uwaga wszystkich gości. Gdy powiedziałem o tym mamie, usłyszałem słowa, że przecież brat nie zaprosiłby mnie z przyjacielem. Oznacza to, że mój partner, przynajmniej w mamy oczach, awansował na mojego przyjaciela - to jest naprawdę ogromny postęp. Już prawie dwa lata wiedzą o nas, więc w końcu przecież musi przyjść czas na akceptację...
Już na weselu nie czułem się za dobrze. Gdy tylko zaczęło mnie boleć gardło, od razu wiedziałem, że coś mi jest i szybko się to nie skończy. Po poprawinach pojechałem, do mojego Skarba. Wieczorem już nie byłem w stanie wrócić do domu. W poniedziałek męczyłem się w pracy - siedziałem nawet dobre 1,5 godziny na zapleczu, żeby spadła mi temperatura. I wziąłem dwa dni wolnego, które przeleżałem w łóżku...
Dawno się z moim partnerem nie widziałem tak na dłużej - przez ostatnie trzy tygodnie chyba tylko raz spędziliśmy ze sobą więcej czasu (w nocy :D). Tak poza tym, to tylko jakieś krótkie spotkania. To zdecydowanie za mało!!! Bardzo za Nim tęsknię... Na szczęście wielkimi krokami zbliża się czas naszej planowanej przeprowadzki do Poznania. HA! Ale najpierw musimy wybrać mieszkanie, co wcale nie będzie takie łatwe, bo jesteśmy naprawdę wymagający :D
To ja już kończę, bo muszę wyszykować się dla mojego Billy'ego - dzisiejsze popołudnie mam zarezerwowane tylko dla Niego!!!
Do napisania!!!
Ja bym nie wytrzymał takiej rozłąki. U nas teraz przez brata Miśka jest podobnie, ale staje na głowie by był przy mnie, pisał, dzwonił. Ja gdy jestem sam szaleje z tęsknoty. Ja też za dużo wymagam więc spokojnie dacie radę z mieszkaniem. Szkoda, że brat tak nie fajnie Ciebie potraktował. Chociaż dobrze dali jeść? Warto było iść? No tak w czerwcu angina atakuje najczęściej przez różnicę temperatur i klimę. Ale wyszedłeś z tego. Mam nadzieję, że impra z Misiem była słodka ? :)
OdpowiedzUsuńMy jakoś wytrzymujemy, ale łatwo nie jest - non stop smsy, telefony, Facebook, czasami odprowadzenie do domu... Noc ze Skarbem była przede wszystkim krótka, bo następnego dnia obaj wstawaliśmy rano do pracy :D a na weselu jedzenie było naprawdę dobre - na to narzekać nie mogę :)
UsuńMacie upatrzoną jakąś konkretną okolice w Poznaniu? :)
OdpowiedzUsuńKonkretnej jeszcze nie ;)
UsuńBilly
W miarę łatwy dojazd do pracy będzie naszym priorytetem :)
UsuńNo tak, to jest ważne. :)
Usuń